16.09.2014

Cmentarz austriacki z I wojny światowej (16.09.2014)



Pierwsza część dzisiejszego kręcenia wiązała się z poruszonym poprzednim razem tematem zabytkowych nekropolii. Otóż mą uwagę zwróciła informacja, że w miejscowości Ruda Wielka, którą nieraz przejeżdżamy, znajduje się cmentarz żołnierzy austriackich, poległych w latach 1914-1915. Tym razem zdałem się na kompletny łut szczęścia i tempem szybkim, treningowym, udałem się w stronę celu. Wyjechałem z Radomia, minąłem Kowalę, wynudziłem się na dwóch przejazdach kolejowych i w końcu dobrnąłem do – jak sądziłem – docelowej wioski. Z błędnego mniemania, że to tutaj znajduje się poszukiwany cmentarz, wyprowadziła mnie pani pędząca na wywiadówkę. Oby jej dziecko same szóstki zbierało, bo dzięki jednej, ale konkretnej wskazówce, już po kilku chwilach stanąłem w Tomaszowie.

Mijałbym to miejsce i miliony razy, gdyby nie podpowiedź, że "trzeba wejść do lasu zaraz za kapliczką i iść tak, jak ścieżka prowadzi". Rzeczywistość jest baśnią.

Z metalowej tabliczki dowiedziałem się, że w tym miejscu odkryto "otoczaki, zgrzebła i naturalny odłupek (...) zachowane pod zwałami gliny przyniesionej przez lodowiec", hipotetycznie nawet 400 tysięcy lat temu. Dotąd nigdy nie poznałem losów ani jednego z otoczaków czy odłupków, natomiast po wdrapaniu się na dwumetrową górkę, szedłem cały czas przed siebie, podziwiając otoczenie i myśląc o tym, że takie miejsca powinny być oznaczone przy drogach.

Leśne fragmenty przed cmentarzem

Charakterystycznym elementem tego miejsca bez wątpienia jest mauzoleum z piaskowca, zdobione blankami i z chryzmonem (czyli tzw. monogramem Chrystusa) nad wejściem. Litery X - "chi", P - "rho", w połączeniu dają nam Ch + R, a więc wstęp do greckiego imienia Christos. Tak naprawdę znak ten nie jest do końca wyjaśniony, a poza powyższym kojarzy się go też z łac. pax, czyli pokojem. Podobno owa budowla nie ma swego odpowiednika w Polsce, a jej kształt nawiązuje do mauzoleum cesarza Teodoryka Wielkiego we włoskiej Rawennie. Mimo tego, że austriacka miniatura nie jest nawet w jednej dziesiątej tak okazała jak italijska, to na mnie wywarła spore wrażenie. Piaskowiec przypadł do gustu także ważkom. Ich szmery, pobrzękiwania i ciągły ruch, w połączeniu z lasem i stuletnimi grobami, tworzyły wyjątkowy nastrój.





Po wyjściu z lasu, po drugiej stronie szosy zrobiłem kilka zdjęć niesamowitym korzeniom, a później pojechałem dalej. Sam nie wiem kiedy, oczarowany kolorystyką, zbliżającą się jesienią i całkowicie nieznanymi drogami, znalazłem się pośród łąk cichych i dziwnych. Minąłem pustą kopalnię piachu i nagle zwróciłem uwagę na kolejny szczegół krajobrazu. Coś, co kiedyś widziałem już z pewnej odległości, dziś stało jeszcze bliżej i wyciągało do mnie hipnotyczne ramiona. O tym następnym razem.
Marcin

(16.09.2014 / M. / mtb / 63 km)

Cz. II: Komin w Wierzbicy





fot. M.K. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz