Mistrza
Jana, zasłużenie zwanego ojcem poezji polskiej, przedstawiać nie
trzeba. Jednak z doświadczenia wiem, że nawet wielu radomian nigdy nie
było w Czarnolesie, a przecież z Radomia do Zwolenia jest ok. 30
kilometrów, zaś ze Zwolenia do Czarnolasu też stosunkowo blisko. Mniejsza
z tym. Nie każdego fascynuje poezja. Nie każdy słyszał o tym, że
czaszka Kochanowskiego prawdopodobnie jest czaszką jego żony –
Doroty Podlodowskiej z Przytyka. Nie ma też stuprocentowej pewności, że
ci ludzie, których po dziesiątkach ekshumacji wreszcie pochowano w
krypcie kościoła w Zwoleniu, to rzeczywiście Wielki Jan i jego rodzina.
Osobiście
stojąc na chłodnej posadzce wspomnianej świątyni czy patrząc na resztki
zapomnianych grobów obok sklepu spożywczego (nieopodal) czułem pewien
niesmak. Ludzie tworzą miliony prac na czyjś temat, uporczywie przekonują innych o czyimś geniuszu, stawiają kolejne pomniki i wydają tysiące
biografii, a gdy przychodzi do tak prozaicznych spraw jak uszanowanie
miejsca wiecznego spoczynku, doprowadzają do koszmarnych absurdów.
Lubię
też hipotezę o nieistnieniu Urszulki, której symboliczny grób znajduje
się w miejscu, gdzie być może rosła słynna lipa. Jeszcze bardziej podoba
mi się filologiczna umowa: "poeta nie jest podmiotem lirycznym",
którą w przypadku Kochanowskiego i Trenów uporczywie się łamie i
zawsze zakłada, że dramat rodzica przeżywa konkretny mężczyzna, czyli Jan
Kochanowski –
autor utworów poświęconych zmarłemu dziecku. Pewnie tak, ale jest to
ciekawy wyjątek w skali literatury. Innym odmawia się życia w swych
wierszach i z założenia neguje biografizm. A może to i dobrze, bo idąc
tym tropem, to taką Szymborską należałoby pośmiertnie sądzić za wiersz Terrorysta, on patrzy, a 3/4 pisarzy fantasy, wszystkich autorów
kryminałów i political fiction, a także autorów tekstów death i black
metalowych bez mrugnięcia okiem trzeba by zamknąć w pierdlu (tego od szmatławej Gry o tron to naprawdę by wypadało...).
Droga
jak droga. Z tego co pamiętam, to trochę się nam dłużyło, jakiś
niesympatyczny facet wymachiwał łapskami z samochodu, na scenie w
Czarnolesie śpiewaliśmy piosenkę o ufo-jeżu, a w stawie obok
zraszała świat wielka sikawka. No i park ładny, cichy, zadbany. Dość.
Kropka.
M.
(03.10.2015 / Karol i Marcin / szosa / 120 km)
Kamień poetyckiego natchnienia
i symboliczny grób Urszulki
Na tej scenie występowaliśmy. Przyszedł pająk
W nim (podobno) spoczywa Jan Kochanowski
Kamień z Golgoty
Grób nieznanego żołnierza w Zwoleniu
Cztery z wielu wystawionych tam prac
uczniów Zespołu Szkół Plastycznych
im. Józefa Brandta w Radomiu
fot. MK