Rodzina samochodem, a ja, z uwagi na obowiązki, miałem dojechać na drugi dzień rowerem. Założenia były ambitne. Szybkie dostanie się do Janowca, przeprawa promem na drugi brzeg Wisły. Krótka wizyta w Kazimierzu Dolnym, by obrać ostateczny kurs na Nałęczów. Z tego dnia zapamiętam na długo, a może nawet na zawsze jedno – wiatr. Zdążyłem wyjechać z miasta i uderzył mnie prosto w japę. Okładał tak niemiłosiernie, że aż zastanawiałem się, jak ten miłosierny Bóg może spokojnie się temu przyglądać. Przypomniała mi się też bajka, w której Wiatr i Słońce założyli się, kto szybciej zdejmie palto z człowieka. Tylko ja miałem wrażenie, że tym razem zakład idzie o zdjęcie człowieka z roweru. I gdyby nie to, że gdzieś tam na mnie czekano, bez wahania zmieniłbym kierunek jazdy.
Miłe akcenty... hmmm... podróż promem, kilka malowniczych wąwozów i krajobrazów oraz uratowanie motylka, który w ramach wdzięczności pozwolił się obfotografować ze wszystkich stron. Jednak podsumowaniem całej drogi niech będzie nazwa jednej z mijanych miejscowości – Okrężnica.
Karol
PS Sam Nałęczów okazał się bardzo przyjemnym miejscem z pięknym parkiem. Co ciekawe i warte uwagi, znajduje się w nim "Aleja Gwiazd Kolarstwa Polskiego".
Odebranie kolarzówki z serwisu (naprawiona klamkomanetka i nowa
owijka) musiało skutkować jednym: wyjściem na dwór za wszelką cenę. Czym
są cztery godziny snu, pobudka o 5 rano, zmarznięte ręce i
zahibernowany ze zmęczenia łeb, gdy na szali jest taka stawka?
Niestety
przez pracę i obowiązki nie było to wyjście długie, ale za to
wystarczająco intensywne. Tytuł wpisu miał brzmieć "Po kiego grzyba?" i
chyba takim zostanie, choć wcale nie jest związany z porannym
wstawaniem. W połowie drogi, gdy Karol znalazł kanię i zastanawiał się,
czy ją zerwać, z lasu wynurzyła się Baśniowa Babina. W czarnej chuście, w
piekielnie czarnych kaloszach, z niby białym wiadrem, ale tak
upieprzonym, że czarnym, zawyrokowała: – Nie bierzcie. To psi.
Po tych złowieszczych słowach rozpłynęła się po drugiej stronie jezdni, a my wróciliśmy do Radomia. I do roboty. Motto Karola: "Poranne trzy dyszki, aby rozruszać kiszki", sprawdziło się w stu procentach.
M.
(27 września / Karol i Marcin / szosa)
PS
Ciekawie wyglądał Seat w rowie koło przejazdu kolejowego. No i nasz
kolega Przemysław vel Parówka, namalowany przez nas za kierownicą
Parowozu, też.
fot. K.
Ze spaceru z Aslanem / fot. M.
W drodze do K. / fot. M.
W drodze do K. / fot. M.
Sekunda nad Pacynką / fot. K.
K.
M.
Wstaje Ra
Już cieplej
Tajemniczy grzyb
Po kiego grzyba się schylał?
Powrót
Leży tak od tygodnia... / fot. M.
Parówka w Parowozie / fot. K Fotografia główna: Karol
"Nieplanowane kocie łby, nieplanowany piach, nieplanowane dwie awarie..." – chyba tak powinienem zacząć ten, jak postanowiłem, krótki opis wyprawy do Skansenu Bojowego I Armii Wojska Polskiego w Mniszewie. Drugi wariant wstępu to: "Karol, ja, Rudy 102". Nawet Szarik się znalazł, ale taki plastikowy, wiecznie zdziwiony. Prześladujące mnie jeże, tu w wersji żelbetonowej, też były, a zaraz za nimi stała "zapora z walców kolczastych". Ogólnie kilometrów, z pieśnią i przygodami, pękło 135. Pękła też dętka
Karola. Pękło coś w mojej klamkomanetce. Brakowało tylko, aby i żyłka pękła, ale tego nam los oszczędził (mimo silnego, chwilami dołującego wiatru).
Wszystko zaczęło się od niestosownej pobudki o 5 rano, próbach
najedzenia się i wyjściu na dwór – wprost w chłodny świt. Było mi zimno. Po ludzku nieludzko. Oczy spały, mózg ospały... ...a przebijające zza chmur promienie starały się łagodzić ból niewyspania.
Zbiórka kawałek za 'rondem warszawskim', czyli tak naprawdę Rondem Narodowych Sił Zbrojnych. Niby adekwatnie do militarnych punktów na mapie wyprawy, gdyby jednak Karol powiedział mi "Marcin, bądź
na Rondzie Narodowych Sił Zbrojnych, w Radomiu, o 6:30", to pomyślałbym,
że coś przedawkował.
Po drodze mijaliśmy pałac Zamoyskich, o którym serwis Polska Niezwykła pisze tak: "W okresie międzywojennym pałac był ośrodkiem
polityczno-kulturalnym, gdzie spotykały się elity II Rzeczpospolitej. W
posiadłości bywał m.in. marszałek Edward Rydz-Śmigły. W czasie wojny
pałac uległ częściowemu zniszczeniu. Obecnie pałac jest w prywatnych
rękach i jest remontowany".
Pamiętam jakie wrażenie wywarł na mnie kilkanaście lat temu. Tą drogą, do tego samego skansenu, jechałem jako nastolatek podczas rodzinnej wyprawy z rodzeństwem i tatą. Sentyment pozostał i chyba właśnie on stał się przyczyną wybrania tej trasy. Tym bardziej, że po drodze mijaliśmy miejscowości z wielu względów bardzo mi bliskie i dość dobrze znane.
Przyjemnie mknęło się obok Pilicy, ciekawie zwiedzało muzeum i skansen usytuowany w lesie, dobrze też było porozmawiać o historii siedząc na prawdziwym czołgu czy wewnątrz rozpadającej się katiuszy. Niestety powrót nie był aż tak serdeczny, a jazda po awarii, praktycznie bez przełożeń, przypominała komfort podróżowania niegdyś popularną Ukrainą. Gdyby jeszcze nie wiatr... Pocieszaliśmy się piosenką: "O Jezu drogi, bolą mnie nogi / O Jezus Maria, mięśni awaria". Pomagała.
Nie będę opisywał bojowych szlaków, typów broni, okrutnych walk na przyczółku warecko-magnuszewskim, upamiętnionych także na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie, ale zostawię kilka linków. Według mnie warto odwiedzić to miejsce chociażby z prozaicznego powodu: inaczej myśli się o wojnie, gdy widzi się to żelastwo i można je dotknąć. Oglądać nie z perspektywy telewizyjnej kanapy, ale stojąc pośród zasieków, okopów i dział. Nie w sali, lecz w lesie. Obydwaj polecamy. I kończę.
M.
(10 września 2017 / Karol i Marcin / szosa / 135 km)
E77 w niedzielny świt - prawie pusto
Śpiący Jedlińsk
Pierwszy kłopot koło Urbanowa... Zawracamy
Synchronizacja Wszechświata, czyli motyw
torebki ze wszystkim Katarzyny P.
Bożek Kapciak dopada koło Karola
GPS kłamie!
Uf, asfalt znów
Zdecydowanie cieplej
Drobne zakupy w Studziankach Pancernych.
Tu też byli grzybiarze. A później jechaliśmy przez Grzybów
Studzianki Pancerne (pomnik poległym...)
M.
Trzy górne: Pałac Zamoyskich
Rudy 102!
"Przerąbane jak w czołgu latem"
Dwie katiusze
Transporter pływający
"Kapitan Polska" (słowa K.)
fot. K.
K. i M.
Wojskowa piaskownica. W Bałtowie dzieci wykopują
szkielety dinozaurów. Ciekawe czy tu naboje, granaty i ludzi...
Nieudany skok nad Wisłę
Wiślany wał / fot. K.
Magnuszew
Przystanek wielu moich osłabień
Ostatni sklep i śmierć baterii
Finał / fot. K.
Trasa:
Radom - Jedlińsk - Bierwce - Studnie - Głowaczów - Studzianki Pancerne - Łękawica - Trzebień - Magnuszew - Grzybów - Gruszczyn - Mniszew... no i powrót.