Droga jakby postrzępiona i trochę niespójna. Pierwszy
przystanek to interesujący przykład drewnianego zabytku w Bardzicach. Mój tata kolegował się z bardzo sympatycznym malarzem (P. Dariuszem Stelmachem), który tak zachwycił się tym
XVIII-wiecznym obiektem, że napisał o nim pracę naukową z dziedziny
sztuki i oczywiście uwiecznił go na płótnie. I nawet jeśli nie jest się
miłośnikiem architektury sakralnej albo do religii ma się stosunek
chłodniejszy niż przeciętny, to nie sposób choć na sekundę nie zatrzymać
się w takim miejscu. Kościół powstawał w latach 1771-1773, a echa
minionych czasów po prostu czuje się i w nim, i w każdej z usytuowanych
wokół niego rzeźb. W barokowej, więc mrocznej sentencji zdobiącej zegar
(na temat możliwości śmierci już w tej godzinie), w nagrobkach na tyłach
kościoła i alei wiodącej wprost na ciemny, nieprzyjemny w odbiorze
cmentarz (miałem również niemiłą okazję być tam na pogrzebie).
Kościół pierwotnie stał w Białobrzegach. Zainteresowanych nim odsyłam do strony takiej jak np. Drewniane Mazowsze. W linku artykuł tylko o tym miejscu.
Gdzieś
dalej napotkaliśmy hodowlane stawy, stary młyn, a na drzewach stado
bocianów. Za płotem rosły śliczne słoneczniki (do dziś mi żal, że nie zawróciłem, by je sfotografować), na polach przed Iłżą
kręciły się wiatraki, a w drodze powrotnej kusiła wieś Florencja.
Nie obyło się też bez zgubienia szlaku i wędrówki przez kilometry piachu. Taki urok kolarzówek – dawniej nawet byśmy tego nie spostrzegli, ale... do roweru górskiego raczej nic poza śniegiem mnie już nie przekona.
M.
(24 VIII 2015 / Marcin i Karol / szosa / 85 km)
(24 VIII 2015 / Marcin i Karol / szosa / 85 km)
Trzy górne: Bardzice
Gdy brak asfaltu
Karol fotografujący stado bocianów
Pięć z piętnastu
Aż żal nie pojechać, ale wiecznie brak czasu
Napełnianie bidonów, tankowanie żołądków
fot. M.K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz