28.06.2019

Nowy znak Słońca (28.06.2019)




Po czterech sezonach jeżdżenia na kolarzówce, do roweru górskiego, przez ten czas będącego zimowym wozem do zadań specjalnych, miałem stosunek porównywalny do temperatury odpowiednio schłodzonej ramy. Styczeń, śliska droga do pracy i absurd werbalnego kontaktowania się z ludźmi tuż po godzinie siódmej. Ilość ciepła gromadzonego przez aluminium i puszkę mózgową (tak, czasem czuję się głowonogiem) była mniejsza niż ilość ciepła utraconego w wyniku przemian metabolicznych i czarnych myśli. Krok od emocjonalnej hipotermii.

Dość. Jest koniec czerwca. Śmierć cieplna Wszechświata, zwana też Wielkim Chłodem, póki co nadal pozostaje teorią, natomiast po budzących odrazę upałach przyszły dni na tyle umiarkowane, że można jeździć bez obaw o stan organicznej powłoki. Z wypalającego się Słońca (tego lata zwanego przeze mnie Tombakiem Kosmosu  bezwartościowym stopem udającym cenny dla galaktyki kruszec) płynęła ciepła, imitująca sens, iluminacja. Ktoś biegły w sztuce astronomicznej powinien wybić na gwieździe probierczy znak metali nieszlachetnych. Taki: Znak.probierczy.nieszlachetny.png. Ostrzegałby ewentualnych nabywców Układu Słonecznego przed tandetą.

Zaskroniec oślizgły, długi jak obowiązek edukacyjny, wygrzewał się w blasku atrapy. Ja wystraszyłem jego on mnie. Wąż przepełzł na skraj rzeki, ja wpełzłem na most i pojechałem dalej, przypominając sobie nieszczęsną wyprawę do elektrowni, z padalcem w połowie fatalnej trasy.

Powrót o wiele lepszy od marnej retrospekcji, lecz kilka kilometrów przed domem ubzdurałem sobie, że skoro na grubszym toczę się kole, to warto skręcić... w pole. Irytujący brak przejazdu, zarośla, pokrzywy, haszcze… I tak się skończyło właśnie.

M.  

(28.06.2019 / M / mtb / 72 km)







Ujęcie z miejsca zagubienia, uszkodzonym telefonem,
pierwsze i ostatnie.


* * *

PS Na zakończenie, z innej beczki, 144 strona książki pt. East of the sun and west of the moon: old tales from the North. Rok 1922. Tak proste, tak piękne. A Słońce jest i odbiciem, i kropką nad "i" żywota, i w ogóle jakby miedź zamiast z cynkiem, to z żółtkiem od bladej kury zmieszano. Nic dobrego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz