Czterdzieści pięć kilometrów, a zdradliwe słonko nie uprzedziło o czekającym nas zimnie. Przemarzły nawet myśli. Punktem kulminacyjnym okazały się drobne zakupy w maleńkim, przydrożnym sklepie.
Pan ekspedient był bardziej pijany niż zebrani przed witryną klienci. Oni też uraczyli nas pouczającą historią o martwym kolarzu, by zgrabnie przejść do nakreślenia osobowości tajemniczego, nam równie obcego, mężczyzny:
– Nie mogę go już słuchać! Pierdoli o Arku, pierdoli o Hance, pierdoli o chuju!
Absurdalnie radosne wróżby spod kapsli cisnęliśmy do kosza i dobrnęliśmy do domów. Kilka zdjęć poniżej.
Pan ekspedient był bardziej pijany niż zebrani przed witryną klienci. Oni też uraczyli nas pouczającą historią o martwym kolarzu, by zgrabnie przejść do nakreślenia osobowości tajemniczego, nam równie obcego, mężczyzny:
– Nie mogę go już słuchać! Pierdoli o Arku, pierdoli o Hance, pierdoli o chuju!
Absurdalnie radosne wróżby spod kapsli cisnęliśmy do kosza i dobrnęliśmy do domów. Kilka zdjęć poniżej.