5.08.2019

Wakacje z duchami (05.08.2019)


Dziwny to był dzień, dziwny od A do Z.

Swoim zwyczajem mógłbym napisać o nim jeszcze więcej niż zawsze, ale jednak nie napiszę nic prawie. W miejscu, do którego wlazłem, najpierw nagrałem coś przedziwnego, a potem – choć widziało to wielu moich znajomych, i także ci sceptyczni byli co najmniej zaskoczeni – wszystko przepadło. I zapis drogi do, i powrót z bardzo emocjonalnym komentarzem, i najważniejsze: wnętrze. Z cieniem sunącym po ścianie. O kształcie małej głowy z dłuższymi włosami. Przy oglądaniu miałem ciary. Na żywo tego nie było, bo bym się po ludzku wystraszył i zwiał. A wszedłem schodami dla służby na piętro, obszedłem cały budynek, i zszedłem głównymi, trochę się walącymi. Nie wszystkie pomieszczenia i przejścia były otwarte. Kilka miesięcy później już tak... ale o tym za trochę.

 

W czterech miejscach była kopia. Pierwsza w małym laptopie – przepadła. Druga na pewnej grupie – niestety i tam już nie ma. Trzecia u Karola, tak, tego z kolarskich wypraw – została mu miniaturka i wszystkie inne działające filmy, a ten jeden, ten z tym cholernym pałacem się nie włącza. Czwarta była w moim telefonie. Niestety skasowałem ją stojąc w innej ruinie, w jej piwnicy, gdy miejsca zabrakło na karcie. Pomyślałem wtedy, niemal głosem pewnej Ani: "Dobra, przecież mam kilka kopii...". Jak się okazało, nie mam już żadnej. Daleki jestem od bezkrytycznej wiary w takie wybryki, anomalie, zjawiska przedziwne gdzie indziej niż w filmach nawet bardzo daleki. A w tym przypadku nie wiem. Zgłupiałem do reszty.

Na zdjęciach kapliczka z końca XVIII wieku, a w wyobraźni stracony film i zabudowania przy pałacu, do których przez czas, zaaferowanie, ale i kłujące chaszcze, natomiast w to strzeżone miejsce wróciłem jeszcze, po ciemku. I zajrzę trzeci raz, gdy się trochę ociepli. Tak czy siak miałem szczęście, bo pies przeznaczony do szczekania wiedział, jak psy lubię, i do mnie pomerdał, zaś pan ochroniarz z budki miał albo wolne, albo się spóźnił. Dziękuję.

Marcin

PS Miało być krótko, kurczę. Jedno tylko jeszcze. Jak pięknie było szukać miejsca, które zauważyło się tylko na zdjęciu niewyraźnym, lotniczym, i potem taką zabagnioną łączką się brnęło, by ominąć bramę na dziesięć zamkniętą kłódek! Czuć rozżalenie, czuć smutek, ale się uprzeć! Wiedzieć, że się niczego przecież nie zniszczy, ale popatrzy, chwilkę pogania z duchem. I wróci. 

Polecam. Pozdrawiam. Spadam.

(M. / 05.08.2019 / mtb / 63 km)

KAPLICZKA - 3 MAJA 1791




Niemal żywy pomnik Konstytucji - zabytek sprzed 229 lat.

PAŁAC I POWRÓT

Jest!
Ciekawi mnie teraz i strych. I czy są tam jakiekolwiek podziemia.




Słoneczne orby
Całość przygniata i przygnębia. Dziwne myśli obok, niepokój wewnątrz.

Chyba celowo potłuczona...
Małe okna to cecha całej budowli. Niestety straciłem większość zdjęć ze środka  i całe nagranie.


Postaci z "Pszczółki Mai"? Gucio i Pajęczyca Tekla? Chyba tak.


Wybitnie dziś ponury pokój zabaw. W czasach PRL-u mieściła się tu chyba jakaś maleńka świetlica.
Za tyłem pałacu straszy przeszło stuletnia chata - część zabudowań dworskich.






I tradycyjnie: coraz ciemniej...


Wrażenia powrotne... i koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz