Krócej niż zawsze, ale intensywnie, choć z przerwą na wspinaczkę. Zbliżając się do rdzewiejącej, niepotrzebnej już konstrukcji, nagle usłyszałem jakby głosik, śmiech, śpiew słowiczy może? I ujrzałem na torach dwie dziewczyny w wieczorowym makijażu, szpilkach i komicznych pozach.
Minąwszy artystki dojechałem do żelastwa, które nie raz i nie dwa patrzyło na mnie, zachęcając do zapoznania się z krajobrazem z góry. Widok przedni, natomiast ażurowa podłoga, z krętej jak psychika blachy, tylko wzmogła radość.
M.
(09.06.2014 / M. / mtb)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz