Bike porn… a w tle mniej istotny pałac w Domaniowie
(fot. M.)
(fot. M.)
Dosłownie w kilka dni po trzyleciu tej większej przygody z rowerami (bo tak naprawdę w moim przypadku tylko jeden okres był bez nich), trafił się nam sentymentalny powrót do źródeł, czyli w okolice Domaniowa, tamtejszego pałacyku, tamy i miejsca rajdu rowerowego, od którego zaczęła się historia z dorosłym kręceniem. Przyjemny wypad. I tylko szkoda, że nie jeździ już z nami Przemysław.
M.
(01.07.2015 / Karol i Marcin / szosa / 70 km)
Tama w Domaniowie (fot. K.)
Ja. Tak, dziś bez kasku (fot. K.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz